Miało być tradycyjne, miłe pożegnanie z męczącym rokiem szkolnym, pozostawiające sympatyczne wspomnienia nie tylko na czas wakacji. Jest moralny kac, włóczenie się po prokuraturze, wrogość, oskarżenia o niegodne czyny i słowa, a w perspektywie - środowiskowe napiętnowanie, może nawet wizja więziennej kraty.
Wszystko zależy od tego, komu da wiarę prokurator, bo w tej sprawie - na razie tak to wygląda - staje słowo przeciwko słowu. Wielu słowom.
Uczniowie stalowowolskiej PSP-7 nie wrócili ze słowackiego uroczyska zachwyceni widokami, którymi napawali się przez trzy dni. Wrócili zestresowani, z poczuciem poniżenia i strachem. Tak ma wynikać z wersji numer jeden, według której pijany przewodnik zepsuł grupie uczniów nie tylko wycieczkę, ale i, w ogóle, wspomnienie o szkole. Miał ich wyzywać, posunąć się nawet do rękoczynów.
Pojawiają się wątki ocierające się o molestowanie uczennic, nie tylko werbalne. Wersja druga, którą kreuje podejrzewany o niecne czyny właściciel biura turystycznego obsługującego wycieczkę, i w jednej osobie jej przewodnik, odbiega od tego opisu dość zdecydowanie. Miał on, przewodnik, wziąć w swe ręce inicjatywę, kiedy rozbrykanych dzieciaków nie był w stanie przywołać do porządku właściciel pensjonatu, w którym wycieczka miała nocleg, a nauczycielki opiekujące się grupą miały zachować się na tyle biernie, że potrzebne było "wejście smoka" w postaci pana przewodnika.
Na razie sprawę starają się wyjaśnić stalowowolskie władze oświatowe, dyrekcja szkoły oraz prokuratura, do której 10 czerwca skierowano formalnie powiadomienie (rodziców a nie dyrekcji szkoły) o podejrzeniu popełnienia czynów sprzecznych z prawem, w tym - naruszenie nietykalności cielesnej jednego z uczniów. "Pan" miał go uderzyć w twarz tak silnie, że ten padł na podłogę. Powód: uczeń miał zarejestrować kamerą w telefonie komórkowym nagranie, na którym uwiecznił wyczyny pijanego przewodnika, który próbował po chamsku musztrować szóstoklasistów. (...)
Jerzy Reszczyński
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz