Postanowiły, że 1 września dzieci rozpoczną naukę w starym budynku szkoły, którą radni w czerwcu ostatecznie zlikwidowali, a którą one dzięki pomocy dobrych ludzi niedawno przywróciły do życia. Ale zderzyły się z prawem reprezentowanym przez burmistrza...
Kiedy 2 września spotkaliśmy się przed budynkiem szkoły podstawowej w Wolinie, pani sołtys jeszcze mocno drżał głos z emocji. Elżbieta Tomczak odebrała właśnie w Urzędzie Miejskim w Nisku dokument, który otwierał drogę do wznowienia działalności oświatowej w jej miejscowości.
Mówiąc szczerze, moja rozmówczyni nie spodziewała się, że po wielomiesięcznych, bezowocnych targach z burmistrzem Julianem Ozimkiem, jego zastępczyni podpisze pod nieobecność szefa to ważne pełnomocnictwo. W imieniu gminy Nisko upoważnia w nim panią sołtys do zawarcia na okres 3 lat umowy "użyczenia nieruchomości położonej w Wolinie (...), zabudowanej budynkiem szkoły podstawowej z przeznaczeniem na prowadzenie niepublicznej szkoły podstawowej i realizację innych działań edukacyjnych i społecznych". Pod dokumentem widnieje podpis Teresy Sułkowskiej, zastępcy burmistrza Niska.
Jeszcze pod koniec czerwca na sesji Rady Miejskiej w Nisku, podczas której radni wbrew głośnym protestom mieszkańców Woliny ostatecznie przyklepali likwidację podstawówki w tej miejscowości, ludzie z wioski usłyszeli, że nie mają co marzyć o przekazaniu im przez gminę budynku szkoły. - A przecież on jest nasz, zbudowali go nasi ojcowie własną pracą, z pieniędzy uzbieranych podczas akcji charytatywnych prowadzonych przez nasze matki i ze składek tych, którzy na murarce się nie znali - usłyszałem podczas tamtej dramatycznej sesji Rady Miejskiej.
Wtedy jeszcze ludzie z Woliny liczyli, że uchwałę uchyli wojewoda, że w końcu obudzą sumienia urzędników, do których wysłali protesty. Ale nic takiego się nie stało, wojewoda nie znalazł w uchwale błędu formalnego, a wszyscy inni zapewne zajęci byli przygotowaniami do urlopów.
Piotr Niemiec
Więcej w papierowym wydaniu TN.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz