Matematyczny geniusz i tytan pracy, a zarazem człowiek skromny, cechujący się - jak mówi jeden z jego przyjaciół - "grzecznością serca". Zmarły 21 sierpnia profesor Andrzej Schinzel, światowej sławy naukowiec, w minioną sobotę został pochowany, zgodnie z własnym życzeniem, w Sandomierzu.
Choć całe dorosłe życie profesora Schinzla było związane z Warszawą, chętnie wracał do korzeni. - Z Sandomierza właściwie nigdy nie wyjechał. To miasto było dla niego źródłem wspomnień i duchowej siły - zaznacza redaktor Zeszytów Sandomierskich.
Sandomierzanie pamiętają swojego krajana z różnych zabawnych sytuacji, wynikających z jego wielkiej miłości do nauki. - Wiele razy słyszałem, jak to Jędruś posłany po chleb do pobliskiej piekarni, tak bardzo zajął się rozwiązywaniem jakiegoś matematycznego problemu, tkwiąc w kolejce i zapisując coś na skrawku papieru, iż nie zauważył, że już chleba nie ma, a wszyscy dawno ze sklepu wyszli - kontynuuje wspomnienia Jerzy Stępień.
i elektronicznym wydaniu "Tygodnika Nadwiślańskiego".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz