[FOTORELACJA]10047[/FOTORELACJA]
Ekspozycja obejmuje prace malarskie z trzech cykli: „Bezsenność”, „Halucynacje” i „Pełnia”, a także formy przestrzenne. To kompozycje niezwykle harmonijne, sprawiające wrażenie trójwymiarowości, a zarazem kontemplacyjne. Przyciągają wzrok, skłaniają do skupienia i wyciszenia.
– Zaczyna się właściwie od idei porządku – rysunek geometryczny jest dla mnie czymś niezmiennym, porządkującym wszystko. Ale gdy zaczynam malować, próbuję ten porządek ukryć – kolorem, czasem światłem. To, co powstaje, to efekt nałożenia się świata idei i świata realnego – powiedziała artystka.
Stosowany przez nią system tworzenia jest bardzo pracochłonny. Obiekty przestrzenne wymagają ręcznego rysowania tej samej, powiększającej się lub pomniejszającej formy na wielu, niekiedy nawet ponad stu, przezroczystych foliach. Obrazy są malowane długoschnącą farbą olejną, nakładaną co najmniej w trzech warstwach. Każda z nich oznacza niezliczone dotknięcia pędzla tworzące lub wypełniające siatkę podziału płaszczyzny.
Tamara Berdowska przyznała, że dla niej proces twórczy to coś więcej niż artystyczna praktyka – to forma głębokiego skupienia, stan medytacyjny, niemal trans.
– W pewnym momencie całkowicie odrywam się od rzeczywistości. Proces mnie wciąga, pochłania – wtedy obraz zaczyna się malować jakby sam przeze mnie. Czasem jestem zdziwiona efektem – zastanawiam się, jak to zrobiłam – mówiła artystka. – Zdarzyło się, że ktoś chciał, żebym namalowała podobny obraz do sprzedanego wcześniej. Patrzyłam na tamto dzieło i nie potrafiłam zrozumieć, jak doszłam do takiej konstrukcji. To po prostu się wydarzyło. Nie byłam w stanie go powtórzyć, ponieważ to był zapis mnie z tamtej chwili, rodzaj emocjonalnego pamiętnika.
Praca twórcza jest dla Tamary Berdowskiej sensem życia, fundamentem codzienności – jest, jak przyznała, wszystkim. Wszelkie sprawy codziennego życia znajdują się na dalszych planach. Stanowią konieczność, obowiązek.
– Jestem raczej niepogodzona z rzeczywistością, z otaczającym światem, dość trudna jako osoba – i jestem tego świadoma. Kiedy maluję, przestaję być autodestrukcyjna, znikają złe myśli. Wchodzę w świat malarski, w ten proces, który trzyma mnie przy życiu. To nie tylko potrzeba twórcza – to także forma terapii. Potrafię malować 12 godzin bez przerwy, gdyby nie zwierzęta, które mam pod opieką, prawdopodobnie robiłabym tylko to. Całe moje życie jest podporządkowane malarstwu – podkreśliła autorka wystawy.
Tamara Berdowska zaznaczyła przy tym, że najważniejszy jest dla niej nie efekt końcowy, ale sam proces tworzenia. – To, co powstaje, rzadko mnie w pełni zadowala. Maluję dalej, wciąż próbuję, staram się dążyć do doskonałości, choć wiem, że nigdy jej nie osiągnę. Świat idei, który istnieje w mojej wyobraźni, zawsze jest doskonalszy niż to, co jestem w stanie wyrazić za pomocą materii – mówiła artystka.
Z Sandomierzem malarkę łączą osobiste wspomnienia. Wyznała, że darzy to miejsce szczególnym sentymentem. – Spędziłam w Sandomierzu pierwsze siedem lat życia – wychowywała mnie babcia, która tu mieszkała. Z tym miastem związane są moje pierwsze wspomnienia – tutaj uczyłam się mówić, chodzić. Dopóki żyła babcia, przyjeżdżałam do Sandomierza na wakacje – wspomina artystka.
To w Sandomierzu budziła się jej miłość do sztuki. Twórczość od najwcześniejszych lat była dla Tamary Berdowskiej naturalnym sposobem wyrazu, formą ucieczki od rzeczywistości, a zarazem przestrzenią spełnienia. Lepienie w glinie czy rysowanie było tym, co ją uspokajało. Sztuka dawała jej poczucie bezpieczeństwa i sensu. Tak pozostało do dziś.
Tamara Berdowska ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie w pracowni prof. Janiny Kraupe-Świderskiej, uzyskując dyplom z wyróżnieniem w 1990 roku. Jest laureatką licznych stypendiów i nagród – m.in. Ministerstwa Kultury i Sztuki, Fundacji Pollock-Krasner w Nowym Jorku czy Emily Carr College of Art and Design w Vancouver. Jej prace znajdują się w zbiorach wielu muzeów, m.in. Muzeum Narodowego w Szczecinie, Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, Muzeum Archidiecezji w Katowicach, Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, a także w kolekcjach zagranicznych, m.in. w Niemczech i Holandii.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz