Według szumnych zapowiedzi, nowa tranzytowa sandomierska trasa Lwowska bis miała być gotowa w 2013 r. Wszystko wskazuje jednak na to, że przez kilka następnych lat pozostanie na papierze.
O Lwowskiej bis, nowej trasie tranzytowej prowadzącej w kierunku Rzeszowa, zaczęło być głośno w roku 2008, kiedy to w związku z budową nowego mostu, ujawniono plany przebudowy układu komunikacyjnego prawobrzeżnej części Sandomierza.
W założeniach Lwowska bis miała być dwujezdniową ulicą długości około czterech kilometrów, wiodącą od mostu na Wiśle do rzeki Trześniówka. Odcinek ten miał mieć parametry drogi szybkiego ruchu.
W projekcie przewidziano budowę trzech wiaduktów oraz rozbudowę skrzyżowania ulicy Lwowskiej z ulica Wielowiejską. Po oddaniu nowej trasy, obecna ulica Lwowska stałaby się drogą lokalną, co mieszkańcy przyjęliby z wielką ulgą.
Projekt obejmował także gruntowny remont starego, mocno już wyeksploatowanego mostu. W chwili ogłoszenia projektu koszty całej inwestycji oszacowano na około 200 milionów złotych.
Początek był obiecujący, bowiem mimo przewidywalnych problemów związanych z wywłaszczeniem kilkudziesięciu właścicieli działek, którzy w szybkim tempie zobowiązani byli do opuszczenia przeznaczonych do rozbiórki domów, uporano się z tym stosunkowo szybko, w czym spora zasługa sandomierskiego samorządu. Niezdecydowanych zdopingowała powódź, która wykazując potencjalne niebezpieczeństwo, skłoniła ich do zmiany lokalizacji nowych domów.
Początkiem inwestycyjnej operacji miało być ukończenie nowego mostu, wybudowanego pod potrzeby nowego węzła komunikacyjnego. Kolejnym krokiem miał być gruntowny remont starego. Pozostać miały z niego jedynie podpory, a górna część miała być całkowicie nowa. Potem "z marszu" miały ruszyć prace nad lądową nitką. Zgodnie z pierwotnym harmonogramem prace miały zacząć się już w roku 2012, a z końcem roku następnego gros inwestycji miało być gotowe. W wariancie optymistycznym mówiono nawet o równolegle prowadzonym remoncie i budowie trasy, co miało znacznie przyspieszyć efekt końcowy.
A potem nagle impet wyhamował. Na początku fakt ten tłumaczono jedynie niewielkim czasowym przesunięciem, później dłuższym, a w końcu w ogóle przestano podawać jakiekolwiek terminy. Poprzestano na zamknięciu starego, zdezelowanego mostu, ale nawet w tym przypadku termin remontu nie został podany.
I na razie w Sandomierzu wszystko wróciło do normy - funkcjonuje jeden most, po ulicy Lwowskiej przejeżdża tysiące samochodów, a grunty, po których przebiegać miała nowa trasa, zarastają i dziczeją. Straszą opuszczone domy, których nie ma kto rozebrać. Korzystają z nich bezdomni, a część wykorzystywana jest jako pijackie meliny.
W Sandomierzu temat budowy Lwowskiej bis kwitowany jest machnięciem ręki lub zgryźliwym komentarzem. Jeszcze bardziej irytuje brak terminu remontu starego mostu, którego zamknięcie w dotkliwy sposób utrudnia przejazd przez miasto. W godzinach komunikacyjnego szczytu na wąskiej ulicy Lwowskiej tworzą się korki, a płynne włączenie się do ruchu z ulicy Flisackiej bywa szczęśliwym trafem.
Nie dziwi więc niecierpliwość i cierpkość uwag pod adresem Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad za odwlekanie budowy trasy. (...)
Jan Adam Borzęcki
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz