- Boimy się wyjść z domu. Dziki wchodzą na podwórka i do ogródków - mówią mieszkańcy osiedla Kamień Plebański w Sandomierzu. O rozwiązanie problemu apelują od dawna. Bezskutecznie. W środę, 8 września z inicjatywy radnych Marka Strugały i Marcina Świerkuli odbyło się spotkanie, na które zaproszono również łowczych i przedstawicieli miasta.
Mieszkańcy Kamienia Plebańskiego twierdzą, że problem związany z obecnością zwierząt jest coraz poważniejszy. - Dzików jest bardzo dużo. Kiedyś widywało się pięć, sześć, a teraz spotyka się nawet 20. Wchodzą na podwórka i do ogródków. Niszczą ogrodzenia i uprawy. To nie my odstraszamy dziki, a one nas - mówiła jedna z uczestniczek spotkania.
Sandomierzanie boją wychodzić z domów. Niepokoją się zwłaszcza o dzieci.
- 300-metrowy odcinek drogi, przy której mieszkam, znajduje się w wąwozie. Rano i wieczorem nie da się nim spokojnie przejść ze względu na dziki - opowiadała jedna z kobiet.
Uczestnicy spotkania zarzucili lokalnym władzom bezczynność. Zaznaczali, że od kilku już lat interweniują w sprawie zwierząt. Piszą do burmistrza, starosty, straży miejskiej, policji i kół łowieckich. Jedynym krokiem, jaki podjęto do tej pory była zorganizowana dwa lata temu akcja płoszenia zwierząt. Okazała się jednak nieskuteczna.
Rafał Bąk, łowczy okręgowy z Polskiego Koła Łowieckiego w Tarnobrzegu tłumaczył, że teren Sandomierza jest wyłączony z gospodarki łowieckiej, nie można zatem prowadzić tam polowań. Niedawno jednak zmieniły się przepisy i możliwe jest wykonywanie odstrzałów sanitarnych. Myśliwi skorzystają z takiej możliwości.
Adam Piskor ze Straży Miejskiej, reprezentujący na spotkaniu burmistrza, obiecał natomiast, że postara, by jak najszybciej usunięte zostały znajdujące się w okolicy trzcinowiska. Ma to spowodować, że zwierzęta przeniosą się w inne miejsce.
Więcej na ten temat w następnym wydaniu "Tygodnika Nadwiślańskiego".
0 0
Nie mogą sobie z takim problemem poradzić. Odstrzał w najbliższym czasie i po problemie.