Średniowieczny krzyż procesyjny i miecz rycerski – przedmioty „wydobyte” z podziemi katedry w Sandomierzu pokazywane są w Domu Długosza. Otwarcie prezentacji tych, jak głosi tytuł wystawy, „nowych pamiątek świetności sandomierskiej kolegiaty”, poprzedził wykład poświęcony bł. Wincentemu Kadłubkowi.
[FOTORELACJA]4177[/FOTORELACJA]
Wykład zatytułowany „Mistrz Wincenty w Sandomierzu”, wygłoszony w sobotnie popołudnie w Muzeum Diecezjalnym, był kolejnym akcentem obchodów jubileuszu 800-lecia śmierci bł. Wincentego Kadłubka, patrona diecezji sandomierskiej. Dr hab. Marcin Starzyński z Uniwersytetu Jagiellońskiego przypomniał, że autor „Kroniki polskiej”, członek możnego rodu rycerskiego, znakomicie wykształcony, był w Sandomierzu prepozytem – stał na czele ówczesnej organizacji tutejszego kanonikatu. Epizod ten, mający miejsce tuż przed objęciem przez niego godności biskupa krakowskiego, był – podkreślił prelegent – krótki i enigmatyczny.
Potem biskup sandomierski Krzysztof Nitkiewicz wraz z pracownikami muzeum odsłonił gabloty z niezwykłymi eksponatami. Jakie były prawdopodobne okoliczności „wydobycia” miecza i krzyża z podziemi świątyni? Jak przypomniała dr Urszula Stępień, kustosz Muzeum Diecezjalnego, przez wiele wieków w tej części kolegiaty chowano ciała zmarłych. W 1843 roku, w czasie, kiedy administratorem diecezji sandomierskiej był ks. Wojciech Grzegorzowski, z powodu dużego nagromadzenia pochówków, zapadła decyzja o uporządkowaniu podziemi katedry.
– W tym celu wyniesiono trumny z grobów kościelnych, a szczątki pochowano w mogile zbiorowej na cmentarzu po południowej stronie katedry. W podziemiach pozostawiono pochówki biskupów sandomierskich. Z trumien wydobyto wówczas zapewne wiele przedmiotów zabytkowych, które były świadectwami przeszłości sandomierskiej kolegiaty, w podziemiach której zostało pochowanych wiele wybitnych postaci możnych świeckich, a także członków kapituły kolegiackiej, jednej z najważniejszych instytucji w średniowiecznej administracji kościelnej – wyjaśniła Urszula Stępień.
Na karcie inwentarzowej miecza powstałej przed 1920 rokiem widnieje informacja, że został przywieziony do Warszawy przez „wycieczkę artystyczną Marcina Olszyńskiego i Wojciech Gersona i innych ok. r. 1850”. Nie wiemy, jak mówiła pani kustosz, w jakich okolicznościach pozyskali oni krzyż procesyjny i miecz. Potem zabytki należały do Antoniego Strzałeckiego, uczestnika powstania styczniowego, artysty malarza, który w stolicy zgromadził imponująca kolekcję dzieł sztuki i pamiątek historycznych.
Podarował ją Muzeum Narodowemu w Warszawie. Krzyż trafił tam w 1918 roku i znajduje się w zbiorach instytucji do dzisiaj. Miecz z kolei przekazany Muzeum Narodowemu w 1919 roku, po 1920 roku był prezentowany w Muzeum Wojska, gdzie znajdował się do wybuchu II wojny światowej. Zrabowany przez Niemców, zaginął. W 2001 roku warszawski płatnerz Marek Sobucki wykonał replikę miecza na zlecenie dr. Jacka Macyszyna., ówczesnego dyrektora Muzeum Wojska Polskiego.
Krzyż procesyjny może pochodzić z połowy XIV wieku. Jest wykonany z drewna obłożonego blachą miedzianą ze śladami złoceń. Z kolei miecz znaleziony w podziemiach katedry, według kart inwentarzowej Muzeum Narodowego, następnie Muzeum Wojska, jest datowany na XIII, XV wiek. Wykonany został w stylu romańskim.
Obie pamiątki, krzyż i replikę miecza, można podziwiać w Muzeum Diecezjalnym do końca tego roku.
Więcej na ten temat będzie można przeczytać w najbliższym wydaniu "Tygodnika Nadwiślańskiego".
[ZT]201652[/ZT]
0 0
brawo sandomierz jedyna prawdziwa stolica tego regionu
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu tyna.info.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz