Prokurator stawia oskarżonemu dwa zarzuty. Po pierwsze zarzuca ówczesnemu prezesowi spółki w Bilczy, że działając w krótkich odstępach czasu, majac z góry powzięty zamiar, w celu osiągniecia korzyści majątkowej, będąc świadomym braku możliwości wywiązania się przez "Owoc Sandomierski" z zaciągniętych zobowiązań z powodu braku płynności finansowej i zadłużenia, wprowadził w błąd jej udziałowców oraz inne osoby, przedstawicieli podmiotów gospodarczych, co do zamiaru i możliwości uiszczenia opłaty za pobrany towar i świadczone usługi.
Leszek B. miał tym doporwadzić udziałowców, dostawców, osoby dokonujące zakupów od spółki oraz podmioty gospodarcze do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w łącznej kwocie ponad 11 870 000 zł. Łącznie pokrzywdzonych w tej sprawie jest 232 osoby fizyczne, podmioty gospodarcze i instytucje.
Drugim zarzutem jest to, że w okresie od 30 stycznia 2016 r. do 5 września 2017 r. pełniąc funkcję prezesa zarządu spółki, nie zgłosił do Sądu wniosku o upadłość, pomimo tego, że z dniem 31 grudnia 2015 r. powstały warunki uzasadniające jej upadłość.
W poniedziałek przed tarnobrzeskim sądem ruszył proces 43-latka. Prokurator przez dwie godziny odczytywał akt oskarżenia. Liczy on łącznie 54 strony, z czego 30 to zarzuty.
[FOTORELACJA]5371[/FOTORELACJA]
Oskarżony nie przyznaje się do winy. Chciał składać swoje wyjaśnienia na końcu sprawy, sędzia jednak powiedział, że jest to niemożliwe. Choć początkowo nie chciał dziś mówić, ostatecznie zdecydował się na składanie wyjaśnień. Leszek B. podkreślał, że nikogo nie chciał oszukać ani wprowadzić w błąd. Stwierdził, że nie działał na szkodę członków spółki. 43-latek mówił, że nawet nie zna firm, które znalazły się na akcie oskarżenia, a także, że to nie była tylko jego spółka.
Jak tłumaczył, działała ona dobrze do 2014 roku. Głównym źródłem jej problemów stało się embargo, narzucone przez Rosję. Owoce były transportowane do tego momentu na wschód.
Leszek B. podkreślał, że informował, iż sytuacja w spółce jest zła i radził rolnikom sprzedaż swoich owoców na rynkach zewnętrznych. Niektórzy z nich tak też uczynili. Oskrażony stwierdził, że w czasie, o których mowa w zarzucie, spółka regulowała systematycznie płatności, co ma wynikać z przelewów. Były wówczas opłacane również częściowo faktury. Jak mówił, trudno stwierdzić, czy mowa też o tych dotyczących osób, znajdujących się w liście poszkodowanych.
Oskarżony tłumaczył, że gdy nastąpiło embargo, mimo to rolnicy przywozili owoce, choć ich nie zamawiał. Dziwił się, że firmy nie miały płacone za usługi nawet przez pół roku, a mimo to nadal je wykonywały. 43-latek stwierdził, że sam niczego nie zamawiał, a w spółce były odpowiednie działy, które tego dokonywały.
Nie ukrywał również swojego zaskoczenia, iż jest oskarżony sam, a decyzje w spółce zapadały w trzyosobowym składzie.
Więcej o tym w papierowym wydaniu "Tygodnika Nadwiślańskiego"
stachu08:25, 05.12.2023
sad okregowy powinien miec swoja siedzibe w krolewskim miescie a nie tu
no08:26, 05.12.2023
poza tym rzeszowskie to nie nasz region
Gal14:43, 05.12.2023
Chodzi o Baka?
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu tyna.info.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
0 0
Co chcesz? Tam czy tu łeb mu zleci! A komornik i do rodziny B sciskdupskich trafi.