Z sześciometrowym nasypem niemal pod oknami. Mieszkańcy mają wiele pytań i wątpliwości w sprawie Lwowskiej bis

Mieszkańcy osiedla Vitrum w Sandomierzu mają wiele wątpliwości dotyczących budowy tzw. Lwowskiej bis. Chodzi przede wszystkim o nasyp o wysokości sześciu metrów, który na niektórych odcinkach ma przebiegać zaledwie kilka metrów od zabudowań. Obawiają się, że zostaną otoczeni – z jednej strony nasypem, a z drugiej wałem opaskowym. Komplikacją ma być zamknięcie ul. Żaglowej. – Mamy mnóstwo wątpliwości i pytań, które pozostają bez odpowiedzi. Inwestor uchyla się od rozmów i od spotkania z nami – mówili zainteresowani. 

[FOTORELACJA]10336[/FOTORELACJA]

W piątek, 12 września, na osiedlu Vitrum spotkali się z władzami miasta. Mieszkańcy, radny Piotr Chojnacki i burmistrz mówili zgodnie: inwestor, czyli Świętokrzyski Zarząd Dróg Wojewódzkich, uchyla się od spotkania i wyjaśnienia wątpliwości dotyczących budowy miniobwodnicy prawobrzeżnego Sandomierza.

– Najważniejsza inwestycja po prawej stronie Wisły budzi mnóstwo emocji, a i mieszkańcy, i władze samorządowe wciąż nie mają dostatecznych informacji. Już niebawem ma być wydana decyzja ZRID. To ostateczny moment, aby wykonawca dokumentacji projektowej i wykonawca robót budowlanych przyszli i powiedzieli mieszkańcom, jak ma wyglądać droga. Przykre jest to, że przedstawiciele urzędu marszałkowskiego nie reagują na nasze pisma. Zostaliśmy z tym sami – przyznał Paweł Niedźwiedź.

Podkreślił też, że trasa ma biec po nasypie, mimo wielu apeli mieszkańców i władz, aby poprowadzić ją estakadą. – Inwestor nie zgodził się, twierdząc, że estakada jest droższa i generowałaby większy hałas – tłumaczył.

Burmistrz przedstawił szczegóły: nasyp rozpocznie się mniej więcej w rejonie budowanego ronda biszkoptowego za mostem, a zakończy przy ul. Krańcowej. Będzie przechodził nad wszystkimi drogami w tej części miasta – m.in. nad ul. Portową. Ulica Żaglowa zostanie podzielona na pół.

– Apelowaliśmy, aby uczynić ją przejezdną, ale nie wiemy jeszcze, jakie będą decyzje inwestora. Wnioskowaliśmy o dodatkowe oświetlenie przy okazji tej inwestycji. Otrzymaliśmy informację, że może ono zostać wykonane pod warunkiem, iż miasto wyłoży 400 tys. zł. Wnioskowaliśmy także, aby odsunąć nasyp możliwie jak najdalej od istniejących domów. Odpowiedziano nam, że nie będzie to uwzględnione – bo jeśli odsunie się od jednych zabudowań, to zbliży się do innych. Wnosiliśmy również o ekrany akustyczne na całej długości drogi, czyli około 1300 metrów. Usłyszeliśmy, że trwają badania akustyczne i dopiero po ich wynikach być może coś się zmieni – wyliczał Paweł Niedźwiedź.

Jak dodał, miasto nie uzyskało odpowiedzi na pytania, jak miliony metrów sześciennych ziemi użyte do budowy nasypu wpłyną na stosunki wodne czy jak jego istnienie będzie oddziaływać na cyrkulację powietrza. Jedyną pozytywną odpowiedzią było uwzględnienie wniosku mieszkańców, aby nie łączyć ul. Krańcowej z Retmańską.

Burmistrz przypomniał, że decyzja ZRID, czyli zatwierdzająca projekt budowlany, udzielająca pozwolenia na budowę i dokonująca podziałów nieruchomości, da wykonawcy podstawę do rozpoczęcia robót budowlanych. Zaznaczył, że miasto jako jedna z instytucji ma wydać opinię do projektu ZRID. – Nie chcemy go opiniować jednoznacznie pozytywnie ani negatywnie, ponieważ droga jest potrzebna. Dlatego apeluję, aby mieszkańcy w przyszłym tygodniu zgłaszali się do Wydziału Techniczno-Inwestycyjnego Urzędu Miasta i składali uwagi. Spróbujemy w ten sposób wydać decyzję pozytywną, ale z zastrzeżeniami – waszymi głosami. Chcemy, aby wybrzmiało, że jesteśmy za inwestycją, bo wiemy, co dzieje się na skrzyżowaniu Lwowskiej i Trześniowskiej, ale mamy też konkretne postulaty – mówił burmistrz.

Decyzję ZRID wyda wojewoda.

Mieszkańcy skarżyli się, że przez lata nie mieli dostatecznej informacji o planowanej inwestycji. – Dowiedziałem się o niej, gdy geodeci weszli na podwórko i wbijali paliki. Powiedzieli mi, że „to już nie jest moje”. W urzędzie miasta były obwieszczenia, ale nas, najbardziej zainteresowanych, pomijano. A teraz targujemy się o wysokość nasypu – mówił mężczyzna.

– Kiedy dostałam pozwolenie na budowę domu, miałam działkę ponad 50-arową. Pod drogę zajęty miał być tylko kawałek. Teraz okazuje się, że Lwowska bis zabiera mi prawie 26 arów – dodała kobieta.

Mieszkańcy pytali, dlaczego droga nie może być przesunięta w stronę nieużytków. Przypominali, że pierwsze plany mówiły o dwujezdniowej drodze równoległej do ul. Lwowskiej, a nie czteropasmowej tuż przy ich domach.

Mariusz Urbaniak, jeden z inicjatorów spotkania, mówiąc o zastrzeżeniach mieszkańców, zaznaczył, że wskutek inwestycji nieruchomości na Vitrum stracą wartość. – Nikt nie będzie chciał ich kupić i mieszkać obok drogi. A przecież Sandomierz nie ma wielu terenów budowlanych – to jedne z ostatnich, które mogły być zabudowane. Nie wiemy, jak będzie przebiegała sama budowa, jakie będą dojazdy, jak długo to potrwa. Brak spotkań powoduje, że nie możemy się tego dowiedzieć. Chcielibyśmy wiedzieć, czy droga będzie powstawała rok, dwa czy trzy lata i jak będzie wyglądała współpraca między nami a wykonawcą – powiedział  Mariusz Urbaniak.

Podkreślił również, że ul. Żaglowa stanie się ulicą ślepą, a wyjazd z osiedla będzie utrudniony. – W związku z tym ruch zwiększy się na ul. Torowej, która jest bardzo wąska. Obecnie, aby się na niej minąć, jedno auto musi poczekać. Droga powinna być poszerzona i przygotowana do ruchu dwukierunkowego, a teraz będzie jeszcze bardziej obciążona – zaznaczył.

Zadaniem Lwowskiej bis jest wyprowadzenie ruchu tranzytowego z zakorkowanej ul. Lwowskiej. Odcinek ma mieć 1,3 km długości i dwa wiadukty – nad ul. Portową i Torową.

Trzecim etapem inwestycji ma być budowa odcinka nad torami. Dopiero on – jak przyznał burmistrz – ostatecznie rozwiąże problem korków na ul. Lwowskiej. Kiedy jednak zostanie zrealizowany – na razie nie wiadomo.