Od dwudziestu lat codziennie dokarmia bezdomne sandomierskie koty. Mówi, że to jej życiowa misja, a czworonogi to jej najwięksi przyjaciele. Opiekuje się ponad trzydziestoma niechcianymi lub porzuconymi zwierzakami. Dwa razy dziennie robi obchód po osiedlu, zagląda do każdej dziury, aby żaden ze zwierzaków nie był głodny.
Czy ktoś jest jej za to wdzięczny? Na pewno. Jednak bardziej niż na wdzięczność może liczyć na ludzki ostracyzm. Panią Danutę Wójcik spotykamy przy bloku, w którym mieszka, na jednym z sandomierskich osiedli. Wokół niej gromada kotów. One ją znają, reagują na jej głos. Codziennie, mniej więcej o tej samej porze, już na nią czekają.
- Ludzie tego nie rozumieją, mają mnie za dziwaczkę, za jakąś nienormalną. Może nikt tego wprost nie powie, ale to się wyczuwa. Ale ja potrafię bronić swego, jeśli ktoś mnie zaczepi. Bo przecież nie robię nic nienormalnego, dokarmiam tylko bezdomne koty, którymi nikt nie chce się zaopiekować. One same się tu nie prosiły, niektóre z nich kiedyś miały swoich właścicieli, którym się jednak znudziły. Jak kto umie, tak Boga chwali. To jest moja forma modlitwy i wdzięczności za to, co mam, co mnie w życiu spotkało. A tym, co mówią ludzie, się nie przejmuję - mówi Danuta Wójcik.
Miesięcznie na dokarmianie kotów pani Danuta przeznacza kilkaset zł. Dwieście, dwieście pięćdziesiąt zł dostaje od Sandomierskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Zwierząt, do którego od lat należy. Resztki jedzenia przekazują też dobrzy ludzie, jak mówi o nich kobieta. Czasem dokłada z własnej emerytury. Ostatnio trochę karmy przekazało miasto.
- Wystarczy, że ludzie nie będą resztek jedzenia wyrzucać do śmietników, tylko zostawiać obok. W śmietniku nie będę grzebać, ale to, co leży obok, wezmę i dam zwierzętom. Chodzę też po sklepach, gdzie już mnie znają i dają resztki jedzenia. Nie wstydzę się tego, nie proszę dla siebie, ludzie to wiedzą. Jak trzeba, to idę też do urzędu prosić o karmę dla kotów. Czasem, tak jak ostatnio, to przynosi skutki. I tak od lat - opowiada kobieta. (...)
Józef Żuk
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz