W styczniu br. pisałem o stosunkach panujących w sandomierskiej Powszechnej Spółdzielni Spożywców "Pomoc Bratnia". W ciągu niespełna roku zmieniło się trzech prezesów, zamknięto kilka sklepów, zmieniono adres biura, ale nie udało się wyciszyć wewnętrznych konfliktów.
Powszechna Spółdzielnia Spożywców "Pomoc Bratnia" w Sandomierzu powstała w 1907 r. i przez ponad sto lat działalności wielokrotnie przeżywała wzloty i upadki, z których dzięki spółdzielczej zasadzie solidarności i dbałości o wspólne dobro zazwyczaj wychodziła zwycięsko. Z przebiegu ostatnich wypadków wynika jednak, że albo o zasadzie tej całkiem zapomniano, albo każda ze stron inaczej ją interpretuje. Batalia toczy się już od kilku lat i dotyczy spraw personalnych, chociaż tak w gruncie rzeczy jak zwykle chodzi o pieniądze. Zresztą nie tylko te w spółdzielczej kasie. Ponieważ w pierwszej dekadzie XXI wieku w sandomierskim PSS nie działo się najlepiej, w sierpniu 2010 r. zdecydowano o zmianie prezesa, którym został Jarosław Gumuła.
Prezesował około 2,5 roku, a jego dokonania są przedmiotem namiętnego sporu między jego zwolennikami a zaciekłymi wrogami. W styczniu 2013 r. na wniosek prezesa lustratorzy Krajowego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Spożywców "Społem" w Warszawie przeprowadzili lustrację oceniającą działania prezesa w roku 2012 . Wyniki lustracji były dla prezesa nader pozytywne. Z protokołu wynika, iż w 2011 roku spółdzielnia zanotowała zysk, który co prawda wynikał ze sprzedaży pawilonu handlowego w Gorzycach, ale efekty ekonomiczne świadczą, że pieniędzy nie przejedzono, bowiem w 2012 r. odnotowano wzrost sprzedaży w należących do spółdzielni placówkach handlowych (o 8 proc. w stosunku do roku 2011), wzrost obrotów przy niewielkim zmniejszeniu zatrudnienia, a także wzrost produkcji piekarni. Inspektorzy zwrócili także uwagę na całkiem znaczący wzrost średniej płacy (z 1381 do 1856 zł). Z konkluzji wynika, że co prawda spółdzielnia pod kierownictwem prezesa Gumuły jeszcze nie wyszła na prostą, ale jest na najlepszej drodze.
Wszystko to nie ocaliło prezesa Gumuły, który, 31 stycznia 2013 r. został odwołany z funkcji pod zarzutem niegospodarności, a swoistą laurką dziękczynną było, złożone przez Zarząd Spółdzielni do sandomierskiej Prokuratury Rejonowej, doniesienie o nadużyciu przez prezesa uprawnień polegającym na zakupie niepotrzebnych mebli, zaciągnięciu niepotrzebnego kredytu oraz zawarciu niekorzystnych umów, czym wyrządził spółdzielni znaczną szkodę majątkową. Tyle tylko, że prokuratura nie potwierdziła zarzutów umarzając postępowanie, a zażalenie okazało się nieskuteczne, bo sandomierski Sąd Rejonowy postanowienie to utrzymał w mocy.
Mimo to przeciwnicy postanowili pójść na całość i w październiku 2013 r. - a więc już po oczyszczeniu prezesa przez lustrację, organa ścigania i wymiar sprawiedliwości - Zarząd Spółdzielni podjął uchwałę o wykluczeniu Jarosława Gumuły z rejestru jej członków. Ponoć celem było jego całkowite wyeliminowanie z gry. Strzał znowu okazał się kulą w płot, bo 4 kwietnia 2014 r. kielecki Sąd Okręgowy uchwałę uchylił, a krakowski Sąd Apelacyjny zaskarżenie odrzucił.
Oznacza to, że Jarosław Gumuła w dalszym ciągu pozostaje członkiem spółdzielni i punktuje swoje racje, co nie podoba się obecnej władzy, w dalszym ciągu traktującej go jako malwersanta i źródło wszelkiego zła. Pozostaje jeszcze ujawnienie przyczyny tak zaciekłej nagonki na prezesa Gumułę. Łatwo domyśleć się, że poszło o pieniądze, a konkretnie dywidendy. Rzecz w tym, iż w okresie swego prezesowania Jarosław Gumuła - zresztą za przyzwoleniem władz spółdzielni - dokonał sprzedaży pawilonu handlowego w Gorzycach, który "poszedł" za ok. 1,2 mln zł. Część członków spółdzielni, w tym większość zasiadających we władzach, liczyło, że pieniądze te pójdą do podziału i zostaną wypłacone jako dywidenda.
Tymczasem prezes przeznaczył je na inwestycje i zmianę wystroju przedpotopowych sklepów, następując na odcisk spółdzielczym decydentom, którzy, wkurzeni, postanowili się go pozbyć. Po odwołaniu prezesa Gumuły obowiązki prezesa powierzono nowej pani prezes, wcześniej pełniącej funkcję członka rady nadzorczej. Nowa szefowa zaczęła swoje rządy od wprowadzania porządków, które co prawda nie wpłynęły na poprawę sytuacji ekonomicznej spółdzielni, za to skutecznie skonfliktowały pracowników. Poza tym wsławiła się zatrudnieniem syna na stanowisku kierownika działu handlu. Brak konkretnych efektów ekonomicznych, a wręcz pogorszenie sytuacji, doprowadziły do kolejnej zmiany.
Następny prezes także na stołku nie zagrzał długo miejsca, bo po kilku miesiącach został odwołany m.in. pod zarzutem likwidacji kilku sklepów oraz inicjacji kilku wątpliwych przedsięwzięć. Tymczasem sytuacja spółdzielni pogarszała się, a straty urosły do około półtora miliona złotych.
W tej sytuacji zdecydowano się na wybory nowych władz. W czerwcu powołano nową radę nadzorczą, która funkcję prezesa powierzyła Andrzejowi Garncarzowi. Nowy prezes urzęduje od połowy sierpnia br. i już chwali się sukcesami. Pierwszym było przeniesienie biura z ul. Mariackiej na Koseły. (...)
Jan Adam Borzęcki
Więcej w papierowym wydaniu "TN".
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu tyna.info.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz