Rozmowa z ks. kanonikiem ZBIGNIEWEM MISTAKIEM, emerytowanym proboszczem parafii pw. św. Jana Gwalberta w Stanach.
- Tak smutnego Wielkiego Tygodnia nie przeżył nikt z naszego pokolenia. Puste kościoły, bez rekolekcji, kolejek do konfesjonału,
bez drogi krzyżowej, nawet bez tradycyjnego "święconego". Wiele osób przeżywa te surowe ograniczenia bardzo mocno...
- Trudno się dziwić, że nikomu nie jest łatwo pogodzić się z ograniczeniami, o których Pan wspomniał, a stopień trudności trzeba mierzyć stopniem zaangażowania w te ważne z punktu widzenia naszej wiary praktyki. Z jednej strony do mojej świadomości natrętnie powraca wypowiedź, jakiej
udzielił Jezus faryzeuszom, kiedy z oburzeniem stwierdzili, że Jego uczniowie nie poszczą, czyli nie praktykują. Pamiętamy to zdanie: "Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć: (Mt 9 15)".
Nasza sytuacja jest tylko trochę podobna do tamtej, o której mówi Jezus, a jednak obecnymi rozporządzeniami ludzie zostali pozbawieni tych doświadczeń, jakie daje liturgia Wielkiego Postu, a zwłaszcza Wielkiego
Tygodnia, tak jak apostołowie zostali pozbawieni komfortu przebywania ze swoim Mistrzem, wspólnego z Nim wędrowania, spożywania posiłków, uczestniczenia w Jego spotkaniach z ludźmi, przysłuchiwania się Jego naukom itp. Musieli znaleźć nowy sposób łączności z Nim, a takim szczególnym znakiem okazał się znak łamania chleba.
Dla współczesnego chrześcijanina to ogromne wezwanie i próba, dlatego się
mówi o komunii duchowej oraz duchowej więzi, jaką daje modlitwa. Myślę, że w obliczu widma zagrożeń, co do zdrowia i życia, jakie wynikają z rozszerzającej się epidemii, głębszego sensu nabierają praktyki pokutne,
zadośćuczynienia, naprawienia krzywd. Z drugiej strony, chciałbym zauważyć, że nigdy nie myślałem, iż w taki sposób będzie wyglądała "nasza izdebka" w tegorocznym Wielkim Poście...
Czytaj w papierowym
i elektronicznym wydaniu "TN".
KUP e-TN:
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz