Zamknij

Tarnobrzeżanin z aparatem wśród łowców głów [REPORTAŻ] [ZDJĘCIA]

17:14, 02.11.2023 . Aktualizacja: 17:57, 03.11.2023
Skomentuj

Indyjski stan Nagaland w północno – wschodniej części kraju to bardzo malownicze miejsce, położone u stóp Himalajów. Jak mówi tarnobrzeżanin, Bogdan Myśliwiec, można dla niego stracić głowę. Jeszcze 40-50 lat temu powiedzenie to miało dosłowne znaczenie – zamieszkujące ten teren plemiona, głównie Konyakowie, słynęli jako łowcy głów. Ślady tamtego krwawego procederu można zobaczyć i dziś.

tyna.info.pl

Tylko u nas!

Tarnobrzeżanin często wędruje po Indiach, starając się docierać tam, gdzie przeciętny turysta nie zagląda. Jednak wyprawa do Konyaków, podjęta ze znanym fotografem i podróżnikiem Janem Skwarą, okazała się ekstremalnym wyzwaniem. Już na wstępie trzeba było zmierzyć się z pierwszą barierą – biurokratyczną.

– Żeby w ogóle wjechać do stanu Nagaland, trzeba było uzyskać specjalną przepustkę, bo to tereny pograniczne, blisko Birmy i chińskiego Tybetu. Udało się to nam, choć nie było to wcale łatwe. Potem wyruszyliśmy w drogę, najpierw pociągiem, z Kalkuty. Jechaliśmy 20 godzin. Gdy dotarliśmy do końcowej stacji, okazało się, że od wioski Ching Nyu, która była naszym celem, zostało jeszcze 200 kilometrów drogi przez góry. Wynajęliśmy terenowy samochód z kierowcą i przewodnikiem, po czym wyruszyliśmy – opowiada Bogdan Myśliwiec.

Teren, przez który przyszło przedostać się polskim wędrowcom, to przedgórze Himalajów. Górskie szczyty sięgają tu 3 tys metrów wysokości, drogi są bardzo kiepskie.

– Te ostatnie 200 km jechaliśmy dwa dni. W wielu miejscach drogi były zatarasowane potężnymi głazami, które spadły ze zboczy górskich, kilka razy sami ledwie uniknęliśmy kamiennych lawin. W końcu dotarliśmy do celu naszej podróży – kontynuuje opowieść tarnobrzeski podróżnik.

Żyjące w górach stanu Nagaland plemiona nie należą do głównych grup etnicznych zamieszkujących Indie. To potomkowie górskich plemion z terenu Birmy i Tybetu, którzy osiedlili się tu, wypierani z pierwotnych siedzib przez silniejszych rywali, bądź poszukujący lepszych terenów pod uprawę ryżu. Do dziś używają języków klasyfikowanych jako rodzina chińsko – tybetańska. Wyznawana przez nich pierwotnie religia nawet w będących mozaiką wierzeń Indiach była dość złowroga.

Konyakowie uważali, że ludzka głowa to magiczna część ciała. Dlatego ten, kto zabił wroga w jednej z licznych waśni plemiennych, odcinał ją i przynosił do wioski. Dzięki temu dostarczał swojemu plemieniu całą moc, jaką posiadał jej właściciel. A ta miała być potężna, bowiem oddziaływała na wszystkie aspekty życia.

– Uznawano bowiem, że głowa ma w sobie magię, a ten kto ją zdobywa i przynosi do swojej wioski, wnosi w niej całą moc tego, który ją stracił. Głowy odcinano i zanoszono przed oblicze króla wioski. Żony wodza je wyprawiały i potem służyły jako ozdoba sali plemiennej. Im było ich więcej, tym lepiej, bo to świadczyło o wielkości plemienia, jego potędze i męstwie wojowników. Sami łowcy głów, szczególnie ci najodważniejsi, nosili specjalne tatuaże wykonywane przez żony króla – opowiada Bogdan Myśliwiec.

[FOTORELACJA]5103[/FOTORELACJA]

Walki plemienne i proceder obcinania głów zostały formalnie zakazane dopiero w latach 40. XX wieku, jeszcze przez Brytyjczyków, których kolonią były Indie. Zakaz nie był jednak zbyt rygorystycznie respektowany. Jeszcze w latach 50. i 60. obcinanie głów wrogom było praktykowane. Dopiero przyjęcie przez plemiona chrześcijaństwa (działalność misyjną prowadzili tu głównie baptyści) sprawiło, że obyczaj ten zaniknął. Zniknęły też zdobiące sale plemienne wypreparowane głowy, które zostały uroczyście pochowane. Jednak tradycja nie zaginęła całkowicie.

– Z tego, co opowiadali nam starsi mieszkańcy wioski, pojedyncze przypadki obcinania głów zdarzały się jeszcze w latach 80. XX wieku. Na dowód tego pokazano nam zgromadzone w jednym miejscu ludzkie czaszki. Kult kości i czaszek, nawet mimo przyjęcia przez Konyaków chrześcijaństwa, nadal jest ta żywy. Teraz jednak, zamiast ludzkimi, ozdabia się domostwa czaszkami bawołów – wspomina B. Myśliwiec.

W wiosce łowców głów, Polacy zamieszkali w domu należącym do wdów po zmarłym w 2016 roku królu. Mimo, że formalnie nie mają one żadnej władzy, wioską rządzi nowy król, jest też przedstawiciel administracji państwowej, cieszyły się one wielkim mirem wśród mieszkańców.

– Formalnie obowiązuje zakaz poligamii, ale królowie mogą mieć legalnie więcej niż jedną żonę. Dom, w którym mieszkaliśmy był zbudowany z bambusa, miał około 300 metrów kwadratowych powierzchni, w środku były wydzielone sypialnie i wielka sala pełniąca rolę kuchni, jadalni i głównego pomieszczenia, w którym toczyło się codzienne życie – opowiada B. Myśliwiec.

Mieszkańcy okazali się bardzo przyjaźni i gościnni. Tarnobrzeżanin został przyjęty przez wicekróla, bowiem sam władca był niedysponowany.

– Opowiadał o historii plemienia, o tym, jak ich przodkowie przywędrowali z terenów Birmy i Tybetu. Wyjaśnił nam, że dziś król nadal pełni ważną rolę w życiu plemienia i wioski. To on decyduje o najważniejszych sprawach, jest arbitrem w konfliktach pomiędzy mieszkańcami, rozstrzyga spory i decyduje o kwestiach związanych z bezpieczeństwem mieszkańców. Spotkanie odbyło się w sali pełnej wypchanych zwierząt i zwierzęcych czaszek. Był tam nawet spreparowany tygrys – opowiada B. Myśliwiec.

Polscy globtroterzy – fotografowie odwiedzili także inne mieszkające w stanie Nagaland plemiona. Lud Apatani jeszcze do lat 70. XX wieku kultywował wiarę w Słońce i Księżyc. Składano im krwawe ofiary ze zwierząt i ludzi. Dziś, podobnie jak polujący w przeszłości na ludzkie głowy Konyakowie, przeważająca większość Apatani to protestanci – baptyści.

Cechą charakterystyczną tego plemienia, są rogowe zatyczki w nosach, którymi „ozdabiano” kobiety.

– Kobiety Apatani były powszechnie uważane za najpiękniejsze. Rogowe zatyczki wkładane do nosów nastolatek, wraz z pierwszą miesiączką, miały je oszpecić, ale w zamian uczynić bezpieczniejszymi, bo mniej atrakcyjnymi dla porywaczy, których nie brakowało. Wtedy też tatuowano im twarze. Z wiekiem zatyczki były coraz większe. Obecnie oszpecanie twarzy młodych dziewcząt jest zakazane i już tylko starsze kobiety noszą takie „ozdoby” – opowiada B. Myśliwiec.

[ZT]205808[/ZT]

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(2)

hehehehe

1 0

tarnobrzezanin to z lewej czy z prawej? 08:25, 03.11.2023

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

??????

2 0

Wrócił z podróży z głową? 13:45, 03.11.2023

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%